Otworzyłam drzwi od mojego pokoju. Uff, wreszcie w domu.
Zrezygnowana rzuciłam się na łóżko. Bezcelowo gapiąc się na sufit myślałam o
wszystkim. Od Hrabi przez Elizabeth, moim ukochanym Gideonie, całym
zebraniu w Loży, aż po jutrzejszy dzień. No właśnie, jutrzejszy dzień. Jutro
muszę wstać do szkoły na dziewiątą a jest godzina... szósta trzydzieści dwa!
Nie nie! To jest już totalne przegięcie! I że niby ja, po rannym pościgu za P.
Whitmanem, męczącym dniu w szkole, pościgu za Eliz, cudownym wieczorze z Gideonem
na elapsji i bolesnym powrocie w nasze czasy. Ten dzień był strasznie męczący.
Siłą woli zaprzestałam jakże wciągającej czynności jaką było leniuchowanie
sobie spokojnie w cieplutkim łóżeczku, ale wstałam i doczłapałam się do
łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze i ... nie mogę powiedzieć że się
przeraziłam, bo w takim stanie jest mi już wszystko jedno, ale jednak muszę
stwierdzić że wyglądam jak zamordowana, zmielona, skonsumowana i zwymiotowana*
przez jakiegoś wielkiego, sarkastycznego, pomocnego, ale czasami wrednego...
- No co mi się przyglądał tak jakbym zabił
ci matkę - spytał (a raczej wykrzyczał) Xemerius
... Xemeriusa. Nawet nie wiedziałam że
przez całe to moje rozważanie gapiłam się jak głupia w tego małego gargulca.
- Nie możesz trochę grzeczniej? A poza tym
mógł byś stąd na chwilę zniknąć, bo będę usiłowała się myć! -wyszeptałam tak
żeby nikt oprócz niego nie usłyszał
- Nawet nie zapytasz mnie o powodzenie
mojej misji? - zrobił oczka kota ze Shreka
- Jakiej misji? - zmarszczyłam czoło
- Misji "Zeżreć natręta"! -
prawie krzyknął ze zdenerwowania
- Jakiego natręta?
- Pana "Zmiotę cię z powierzchni
ziemi", albo " Twoja krew zrosi ziemię" - mimowolnie zaczęłam
się śmiać
- No to opowiadaj jak ci poszło
- Więc to wcale nie było takie łatwe! -
powiedział prawie oburzony - Najpierw wredota jedna uciekała mi po całym Londynie,
potem próbowała ze mną walczyć, ale coś jej się nie udało, ale na szczęście na
końcu spotkaliśmy jakąś piękną dziewczynę która o dziwo widziała i mnie i tego
frajera, po wielu minutach monologu tego starca zdecydowała że do niechcenia
zmasakrować go sztyletem na jakiejś imprezie
- Wow! Czyli go nie zeżarłeś?
- No niestety - wydawał się naprawdę
zawiedziony
- A teraz możesz wyjść - uśmiechnęłam się
do niego sarkastycznie i pomachałam ręką
- I nawet mi nie podziękują - westchnął -
zero poszanowanie
- DZIĘKUJĘ - wysyczałam prawie wychodząc z
siebie ze zniecierpliwienia
Kiedy wreszcie Xemerius zniknął z zasięgu
wzroku rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Do kąpieli użyłam najgorętszej
wody pod jaką człowiek mógł wytrzymać więcej niż godzinę. No cóż, ewentualnie
Charlotta i jej mamuśka będą musiały myć się pod zimną wodą. Ha ha, czuję się
jak "siejący zło". Nagle poczułam buchające zimne powietrze, co
oznaczało że ktoś musiał otworzyć drzwi od łazienki. Odwróciłam się i spojrzałam
na łazienkę. Przez parę na drzwiach kabiny prysznicowej nie widziałam nic szczegółowo,
ale zdążyłam zauważyć czarną plamę w kształcie człowieka przesuwającą się w
środku pomieszczenia.
- Mamo? - Nikt mi nie odpowiedział
- Caroline, ile razy ci mówiłam żebyś nie
wchodziła do łazienki kiedy się kąpie - dalej cisza.
- Charlotta, jeśli to ty rozszarpię ci
sukienkę którą założysz jutro, a raczej jeszcze dzisiaj do szkoły! -wrzasnęłam
ale nadal nic. Tylko czarna plama wycofująca się z łazienki. Tak, to na pewno
była Charlotta.
Po godzinie kąpieli postanowiłam że już
czas na zaprzestanie marnowania surowców naturalnych i wyszłam na mięciutki
dywanik pod prysznicem, chwyciłam ręcznik i zawinęłam się w niego. Chcąc
rozczesać umyte włosy spojrzałam na lustro i wrzasnęłam najgłośniej jak tylko
można było krzyczeć. zobaczyłam napisany palcem na zaparowany
lustrze tekst :
Naprawdę jesteś taka naiwna Gwendolyn,
naprawdę sądzisz że ten twój kochany chłopczyk ochroni cię przed moją chęcią
mordu? Strzeż się i chroń swoją rodzinę i przyjaciół bo moi ludzie są wszędzie.
Obserwujemy cię.
Życzę miłego dnia
~Twój nauczyciel angielskiego
Nogi ugięły się pode mną i osunęłam się na
ziemię. Przecież to niemożliwe. Moje serce biło mi szybciej niż Gideon jeździ
po Londynie. Poczułam że ktoś podnosi mnie z podłogi i krzyczy mi do ucha
- Gwendolyn, co się stało? Gwendolyn,
wszystko w porządku? - to moja kochana mama
Wskazałam palcem na lustro, ale w
odpowiedzi usłyszałam
- Co, o co chodzi, tam nic nie ma
- Hra... Hrabia - wyszeptałam prawie niesłyszalnym
głosem
- Gdzie, nic tam nie ma - powiedziała
marszcząc czoło i ubierając mnie jak małe dziecko w piżamę
- Na lustrze
- Niczego tam nie ma Gwendolyn. Na pewno
ci się przewidziało. Miałaś dzisiaj ciężki dzień i jesteś na pewno bardzo zmęczona.
- Chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do pokoju. Widać było że była tu
wcześniej, bo miałam zmienioną pościel i pościelone łóżko w którym teraz mnie
położyła i dokładnie przykryła.
- Kocham Cię - wyszeptałam a z oczu
popłynęły mi łzy
- Ja Ciebie tez, ale sto razy bardziej -
przyklepała kołdrę i pocałowała mnie w czoło, po czym wstała, zgasiła światło i
wyszła.
Długo nie mogłam zasnąć. Za dużo
adrenaliny jak na jeden raz. Spróbowałam myśleć o Gideonie, żeby się uspokoić i
podziałało. Zasnęłam.
Super :) Bardzo podobał mi się "opis wyglądu" Gwen ;) Jedna uwaga (od upierdliwej istoty): jeśli miał być rozdział 6, to kreska po drugiej stronie ;)
OdpowiedzUsuńCass :*
IV
Usuńoznacza 4
VI oznacza 6
nie mieszaj ludziom w głowach
Victoria poprawiła zaraz po moim komentarzu
UsuńJak chcesz to zobacz sobie w zakładce "opowiadania" wciąż jest niepoprawiony błąd-jakby był rozdział IV, V i znowu IV
Świetne <3333
OdpowiedzUsuńWypluta:P
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział???
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz. Z nie cierpliwością czekam na kolejny rozdział. :3
OdpowiedzUsuń