wtorek, 11 marca 2014

Rozdział IV część V (początek)

Szłam korytarzem szukając dr. Whita kiedy nagle usłyszałam zdenerwowane krzyki Falka de Villiers i mojej mamy
- Ale to przecież nie możliwe! Obiecaliście ją chronić!
- Grace, zrozum że rozbiegliśmy wszystko co było w naszej mocy!
- Nie! Wy nic nie zrobiliście skoro Hrabia zbiegł a jego ukochana córunia próbowała dobrać się do Raphaela!
- Po pierwsze, to nie jego wina Grace że mój ojciec ma dar charyzmy i przeciągną na swoją stronę waszego najwierniejszego strażnika, co tylko świadczy o tym, że całe wasze przedsięwzięcie przeciw Hrabiemu nie ma racji bytu;
- Dla ciebie Lady Montrous - wtrąciła moja mama
- a po drugie TO RAPHAEL DOBIERAŁ SIĘ DO MNIE! - usłyszałam donośny krzyk Elizabeth a'la hrabia de Saint German.
-Raphael na pewno się do ciebie nie dobierał! On jest wyrafinowanym młodzieńcem i nigdy by tego nie zrobił - to była doskonale opanowana Charlotta.
- Raphael to tak samo wyrafinowany młodzieniec jak Gideon jeszcze wtedy kiedy zmuszał się do formalnego związki z tobą kiedy jeszcze byłaś rubinem. A nie, przepraszam, ty nigdy nim nie byłaś - zadziornie powiedziała Eliz. Muszę przyznać że taktycznie dobrze to rozegrała. Uderzyła w jej czuły punkt.
-Jesteś,  jesteś...  - szeptała Charlotta płaczliwym głosem
- No wysłów się kochana - sarkastycznie współczuła jej Eliz - jaka jestem?
- Jesteś okrutną kobietą bez uczuć!
- Och,  bardzo mnie zawstydziłaś - powiedziała dusząc się ze śmiechu
- Dość tego! - wrzasnął Falk  - teraz powiedź nam po co tu wróciłaś!
- Potrzebujesz czegoś Gwendolyn?

Drugą część dodam dzisiaj za jakieś 2 godz :)

1 komentarz: