wtorek, 25 marca 2014

Rozdział V część III

Obróciłam głowę i spojrzałam na kartkę. Miałam do nauczenia się dwudziestu słówek z niemieckiego. To był dziwny język - szorstki i nieprzyjazny, a jednocześnie wzbudzający podziw. Kiedy ktoś zaczynał mówić płynnie po niemiecku to albo wzbudzał we mnie podziw, albo stawał się moim największym wrogiem. Nie dlatego że nie lubiłam Niemców, czy coś, ale dla tego, że po porostu, po ludzku zaczynałam się go bać! Nie wiem co w tym takiego było, że kiedy się czegoś boję próbuję wziąć to za rogi i ujarzmić, ale ludzi tak łatwo nie da się "ujarzmić", a kiedy za wszelką cenę próbuję to zrobić zaczynam się przekomarzać, a wtedy to przeradza się w kłótnię i bla, bla, bla... ten ktoś mnie już nie lubi. Mimo tego zebrałam się w sobie i spojrzałam w podręcznik przed kartką. Było tam dokładnie dwadzieścia słów do nauczenia się : babcia – die Oma, bliźnięta – die Zwillinge, brat – der Bruder, ciotka – die Tante, córka – die Tochter, dziadek – der Opa, dziadkowie – die Großeltern, dziecko – das Kind, jedynak – das Einzelkind, krewni – die Verwandten, kuzyn – der Cousin, kuzynka – die Cousine, matka – die Mutter, mąż – der Ehemann, ojciec – der Vater, rodzice – die Eltern, syn – der Sohn, wnuczka – die Enkelin, wnuk – der Enkel, wujek – der Onkel - MASAKRA! Wzięłam do ręki czerwony długopis i zaczęłam pisać. Żadne z tych słów nie wchodziło mi do głowy. Ja juz nie wiem czy te słówka są za trudne, czy ja jestem po prostu zbyt tempa żeby to zapamiętać! Próbowałam nauczyć się różnymi sposobami. Pisałam po sto razy jedno słówko (oprócz tych najprostszych), mówiłam je sobie po kilka razy, a nawet próbowałam po cichu rapować. Niestety nic to nie dawało. Wreszcie zaczęłam śpiewać. Tak, śpiewać! Nigdy nie byłam w tym dobra. Śpiewałam tak i śpiewałam, aż wreszcie "ktoś" wyszeptał zaspanym głosem
- Mogłabyś łaskawie przestać torturować moje uszy?
- Och ty gnomie! - wybuchnęłam śmiechem, podniosłam moją torbę z ziemi i rzuciłam nią w Gideona. Natychmiast ją złapał bo to przecież ten idealny Gideon (prawie jak Chuck Norris). Ale jednej rzecz nawet Chuck nie da rady powstrzymać. Nie, nie chodzi mi o moją miłość do Gideona. Przynajmniej nie teraz. Jak wiadomo z fizyki, istnieje coś takiego jak przyciąganie ziemskie. I niestety ono zadziałało. Przez nieuwagę rzuciłam w Gideona otwartą torbą! Wszystkie rzeczy wypadły, a on trzymał w rękach pustą torbę. No, ok. Teraz juz nie trzymał. Poderwał się z sofy i schylił po moje rzeczy w tym samym czasie co ja. To jeszcze nic! W tym samym czasie chwyciliśmy tą samom rzecz! Kiedy nasze dłonie dotknęły siebie poczułam przyjemny dreszcz. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego. On też się uśmiechał, ale miał zaspane oczy co oznaczało, że jeszcze by sobie pospał.
- Jak chcesz możesz jeszcze się przespać- zaproponowałam - ja sama to sobie posprzątam.
- Gnomie?
- Co?
- Przed rzuceniem we mnie torbą nazwałaś mnie gnomem - powiedział uśmiechając się szerzej
- No tak, ale dlaczego o to pytasz - zapytałam podejrzliwie
- Bo to takie słodkie
 Zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam. Namiętnie, ale krótko bo on się odsunął.
-  Nie za dużo tych przytulanek jak na 24 godziny - zaśmiał się
- Przypominam ci że jeszcze niedawno myślałam że cię straciłam.
- Oj tam, oj tam - zaśmiał się.
Położyłam się na plecach na zimnej podłodze i spojrzałam na sufit. Przypomniałam sobie wydarzenia ostatnich dni. Dlaczego ja? Znowu zrobiło mi się źle. Przypomniałam sobie to wszystko co zrobiłam przez te ostatnie tygodnie. Ale w tym samym momencie przypomniało mi się to że gdyby nie to, nigdy nie poznałabym Gideona.
- Nad czym tak myślisz? - zapytał kładąc się obok mnie.
- O tym wszystkim co się stało. O hrabi, o Eliz i o... o nas. - zaskoczyłam go tym ostatnim, bo przestał się uśmiechać.
- O nas? O czym konkretnie?
- O... w zasadzie o wszystkim
Nagle poczułam dotyk na dłoni. Gideon chwycił swoimi palcami miją dłoń. Znowu poczułam dreszcz.
- Płaczesz? - zapytał zaniepokojony przekręcając się na bok i patrząc się na moje policzki
- Ja? Nie - zapewniłam
-  To dlaczego po policzkach płyną ci łzy - podniósł "wolną" rękę i ztarł mi łzy kciukiem. Zatrzymał się w połowie policzka i spojrzał na moje usta. Nachylił się i delikatnie pocałował je. Następnie (ciągle trzymając moją rękę) podniósł się i szepnął.
- Proponuję wstać i zacząć się zbierać.
- Ale dlaczego? - zapytałam jeszcze nie dokładnie rozbudzona ze snu któremu na imię było "Gideon"
- Za trzy minuty mamy pociąg w drogę powrotną - uśmiechnął się
- Już! - krzyknęłam. Nie zauważyłam kiedy minęła ta ostatnia godzina
- Tak, już. Masz coś zmywającego makijaż ?
- A po co ci ta tajemna wiedza? - zapytałam unosząc jedną brew do góry
- Bo dalej wyglądasz jak płaczliwy miś panda - wyjaśnił dusząc się ze śmiechu
- O ty gnomie! - wybuchnęłam śmiechem i uderzyłam go teatralnie w ramie. Roześmiał się jeszcze głośniej
-Ok księżniczko. Tym razem naprawdę powinniśmy zabrać się za sprzątanie, bo zostały nam już tylko dwie minuty.
Uśmiechając się nachylił się i zaczął zbierać rzeczy z mojej torby. Ja w tym czasie podniosłam tylko z ziemi moją kosmetyczkę i zmyłam makijaż. Kiedy Gideon zebrał już wszystkie rzeczy z ziemi i zaczął sprzątać biurko dodał jeszcze.
- Spróbuj jeszcze zrobić coś z włosami, bo wyglądasz jakby ci ktoś je rozczochrał tymi swoimi łapskami. Zaśmiałam się i zrobiłam to co mi kazał. Wzięłam szczotkę i rozczesałam włosy. Zaraz potem Gideon podał mi moją torbę i życzył miłej podróży. Zaraz potem poczułam znajome mdłości, a Gideon  rozmazał mi się przed oczami.




I jak wam się podobało? Bardzo dziękuję Katerinie za obszerny i miły komentarz :) Następnym razem (na przykład teraz) jeśli znajdziesz jakiś błąd po prostu napisz o nim w komentarzu :P Jestem uczennicą gimnazjum i jeszcze czasami robię STRASZNE błędy, których w przyszłości chce uniknąć :D

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział <3
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, witam. :) I sama dziękuję za miłe słowo. Bardzo podoba mi się Twój pomysł na kontynuację tej trylogii i cierpliwie czekam na każdy nowy wpis. To chyba jak na razie najobszerniejszy blog o trylogii czasu jaki znalazłam i ciesze się, że piszesz na bieżąco pomimo małej ilości komentarzy. Pisz dalej i się nie poddawaj.
    Dzisiaj nie wyłapałam błędów i wydaję mi się, że ich nie ma, chyba, że dzisiaj nie jest mój idealny dzień. Ale na przyszłość polecam po prostu pisać najpierw w wordzie, który podkreśli Ci błędy a potem skopiować tekst tutaj :)
    Czekam na kolejne wpisy :)
    Pozdrawiam cieplutko <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam kolejną uwagę fabularną (tak, wiem jestem strasznie upierdliwa): Gwen umiała śpiewać w trylogii. I to bardzo dobrze. Gideon był zachwycony jej głosem :) Śpiewała "Memory" z Kotów na tym przyjęciu u Lorda i Lady Brompton (co prawda była pijana, ale i tak było cudownie-wszystkim się podobało) :)
    A do tego, co pisała Katerina: też wyłapałam dużo błędów ortograficznych i czasami stylistycznych, ale sama nie jestem ideałem i też robię masę błędów (szczególnie, że jestem dyslektykiem). Dlatego piszę od razu w bloggerze, bo on zawsze poprawia błędy (na przykład w ten sposób dowiedziałam się, że nie ma takiego słowa jak "blonwłosy/a" ;) ) Po prostu musisz ustawić na język polski jeśli masz inaczej :) Podkreśli ci wszystko :)
    Cassandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale również Gwenny także sądziła że nie umie śpiewać, a dopiero Gideon oświecił ją w tej kwestii :D Fragment "Mogłabyś przestać torturować moje uszy" był zwykłym sarkazmem :D
      Dzięki za rady :) Słowo "Bląd' miało swoim błędem przyciągnąć wzrok czytelników :P

      Usuń